cóż...
miało być zaraz następnego dnia, a tu tak się porobiło.
Moje kochane maleństwa są troszeczkę, ciuteczkę absorbujące. Oprócz tego zmęczenie i różne inne przypadłości w rodzaju braku internetu.
Dzisiejszego wieczoru usiadłam do komputera z mocnym postanowieniem uczenia się angielskiego, ale jak to z postanowieniami bywa, nie zawsze ich dotrzymujemy.
Dzięki temu mogę Wam zaprezentować te dwie obiecane karteczki :)
ostatnia z serii walentynkowych:
i "laurka"z okazji 32 rocznicy ślubu dla moich rodziców:
kolorystyka może monotonna, ale trzymająca się przecież w tematyce. No i mam dużo czerwonego kartonu, który został mi po świętach Bożego Narodzenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz