ostatnie dni były dla nas ciężkie - zdrowotnie.
A jak wiadomo, jak nie ma zdrowia, to i cała reszta bierze w tak zwany łeb.
Na szczęście jesteśmy już na dobrej drodze do pełnego zdrowia i wszechogarniającej radości.
Tylko to zmęczenie... Czasami żałuję, że nie potrafię żyć bez snu. Tyle mogłabym wtedy zrobić.
Trudno.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
:)
I nie pozostaje mi nic innego, jak z radością przytulić się do poduszki.
Może jutro znajdę w sobie trochę więcej weny i sił.
Chciałabym, bo na karcie aparatu od 14 lutego czekają zdjęcia jeszcze jednej karteczki pełnej miłości, a od ostatniego piątku "laurka" rocznicowa dla moich kochanych rodziców.
pozdrawiam cieplutko wszystkich, którzy zrządzeniem losu trafili tu i zechcieli chwilkę się zatrzymać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz