W zasadzie jako mama dwóch brzdąców - trzylatka z mnóstwem energii i prawie roczniaka z ogromnym apetytem - powinnam już dawno spać, ale coż. Późny i baaaaardzo późny wieczór to jedyny czas, który mogę poswięcić na majsterkowanie ;)
Właśnie skończyłam strój na bal karnawałowy mojego kochanego przedszkolaczka. Nie była to łatwa sprawa. Zabawa ma być tematyczna - "Wyprawa w kosmos". Początkowo przebranie miało być wypożyczone. Jednak po kilku godzinach szukania w internecie i tłumaczenia właścicielom wypożyczalni, czego potrzebuję, na co niezmiennie słyszałam "niestety nie ma czegos takiego, a już w ogóle dla takiego małego dziecka", doszłam do wniosku, że sama zrobię strój dla synka. A co, przecież dam sobie radę. No i dwa dni myślałam, kombinowałam, planowałam, szukałam po sklepach i bazarach potrzebnych mi rzeczy (a przy okazji nabyłam też tych trochę mniej potrzebnych ;)) i koniec końców (zajęło to dwa dłuuuuugie wieczory) udało mi się stworzyć strój... ufoludka :)
Na razie mogę Wam pokazać tylko głowę. Na całość przyjdzie czas, jak tylko mój mały karnawałowicz zechce się ubrać i zapozować :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz