żeby już zamknąć czas ozdób wielkanocnych,
bo odwleka się on u mnie i odwleka,
oto
...jajka...
tak po prostu
:)
w klimacie skrawków i sznurków
zaznaczę tylko na marginesie,
że kurka nie jest moja,
choć myślę,
że mogłaby być :)
na ludowo
i wiosennie :)
dodam jeszcze,
że z tymi ostatnimi jajkami,
to były (przepraszam za kolokwializm)
niezłe jaja...
chcąc pozbyć się faktury styropianu,
pomalowałam je farbą akrylową.
Najpierw raz, potem drugi, następnie trzeci i czwarty.
I w zasadzie nic.
Pomyślałam więc o farbie w spray'u...
I jak pomyślałam,
tak zrobiłam.
(nie najmądrzej, ale cóż...mądry Polak...)
Dwa dni schło i się wietrzyło.
I nic.
No więc na koniec zabrałam się za żmudną pracę obklejania serwetką.
(taką zwykłą, najzwyklejszą)
Jedna warstwa, potem druga, następnie jeszcze jedno tapowanie farbą akrylową
i...
koniec :)
potem pozostało tylko udekorować mozolnie wycinanymi niezapominajkami :)
Zajęło mi to, bagatela,
...nie, chyba się nie przyznam...
mam tylko cichą nadzieję,
że tegoroczne prezenty od zajączka choć trochę się podobały
pozdrawiam ciepło i wiosennie
:)
Skrawkowe i sznurkowe jajeczka to moje ulubione :) A styropianowe, no cóż...do filcowania są dobre ale chyba tylko do tego :) Ja po jednym sezonie ze styropianowymi jajami powiedziałam dość, przemogłam się i zaczęłam pracować z wydmuszkami :)Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
OdpowiedzUsuńwydmuszki raz ozdabiałam, ale kurze są za małe i bardzo kruche (choć pięć wisiało w tym i w zeszłym roku na oknie), a do kaczych czy gęsich nie mam dojścia... pozostają więc styropianowe. widziałam jednak takie o ładnej fakturze. Tylko podejrzewam, że koszmarnie dużo trzeba w nie było pracy włożyć :)